Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Terence Crawford znów w mistrzowskim wydaniu. Tym razem pokonał zdecydowanie w Las Vegas Ukraińca Wiktora Postoła i już mówi się o jego walce z Mannym Pacquiao.

28-letni Crawford nie ma za sobą wielkich sukcesów na amatorskich ringach, ale  na zawodowych wyraźnie, z walki na walkę wzmacnia swoją pozycję. Do pasów WBO w wadze lekkiej i junior półśredniej dołożył tytuł organizacji WBC, który odebrał cztery lata starszemu Ukraińcowi.
 
Obaj przystępowali do tego pojedynku niepokonani, mając na koncie po 28 zwycięstw. Więcej wygranych przed czasem (20 – 12) miał pięściarz z Omaha, ale to nie był najważniejszy argument. Zasadnicza była odpowiedź na pytanie, jak Crawford poradzi sobie ze znakomitymi warunkami fizycznymi rywala (180 cm wzrostu, 187 cm zasięgu). On sam nie jest zbyt wysoki (173 cm), a jego zasięg (178 cm) też nie robi większego wrażenia. Ale umiejętności, szybkość, dynamika już tak. I ringowa inteligencja. Crawford w mig potrafi dostosować się do przeciwnika, szybko wyciąga wnioski i wybiera najlepsze rozwiązania.
 
Po niespełna minucie walki z Postołem zmienił pozycję na odwrotną, co oczywiście nie jest zaskoczeniem, bo robi to często, i z dobrym skutkiem. Ukrainiec miał z tym poważny problem, choć nie można powiedzieć, że nie umie walczyć z mańkutami. Gdyby miał lepszy lewy prosty i potrafił kończyć akcje lewym sierpowym, to ten pojedynek mógłby wyglądać inaczej, ale Crawford był dla niego zbyt dobry i za szybki.
 
Przyznał to po walce zarówno on sam, jak i jego trener, słynny Freddie Roach. – Był dla nas zbyt szybki, zbyt dobry  - potwierdził  amerykański szkoleniowiec Postoła. Ukrainiec powie to samo i doda, że dwa liczenia w piątym starciu ustawiły walkę. Przegrał rundę 7:10 i musiał odrabiać straty. A przecież po czterech u wszystkich trzech sędziów był remis – 38:38. – Był szybszy, nie miałem na to odpowiedzi – przyzna szczerze Postoł, który na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>