Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


Eleider Alvarez - Norbert Dąbrowski: Ogromna szansa pojawiła się przed Polakiem. "Noras" po świetnej walce i niespodziewanej wygranej nad Markiem Matyją otrzymał propozycję stoczenia pojedynku w Kanadzie z samym Eleiderem Alvarezem. Niezwykle zmotywowany jest Dąbrowski przed tą walką i zapowiada sprawienie sensacji, bo tylko tak można byłoby nazwać jego wygraną nad niepokonanym rywalem na jego terenie. Polak to twardziej, pokazał to już niejednokrotnie. Wszystkie porażki ponosił po sędziowskich decyzjach, żaden z rywali nie był w stanie usadzić go na macie ringu. Dąbrowski w swojej karierze stoczył tylko jedną walkę na dystansie 12 rund. Regularnie bije się przez sześć lub osiem. Walka w Montrealu zakontraktowana jest na 10 odsłon. Mówiło się, że Alvarez szukał leworęcznego zawodnika, aby dobrze przygotować się pod Adonisa Stevensona, jednak już teraz wiemy, że będzie musiał w kolejnym występie pokonać jeszcze Luciana Bute. Zakontraktowanie pojedynku z Rumunem pokazuje, że Kanadyjczycy nie doceniają "Norasa" i nie wierzą, że coś może pójść nie po ich myśli. Dąbrowski trenuje jak nigdy, na pewno da z siebie 110%, ale i to może nie wystarczyć w takiej walce. „Storm” to przecież jeden z najlepszych pięściarzy w swojej kategorii, ma na rozkładzie takie nazwiska jak Edison Miranda, Ryno Liebenberg, Andrew Gardiner czy Isaac Chilemba. Nazwisko Polaka w takim towarzystwie nie znaczy zbyt wiele. Oby jednak Dąbrowski dał rade stoczyć dobry pojedynek.

Julio Cesar Chavez Jr - Dominik Britsch: Nikt chyba nie wierzy w porażkę miejscowego, meksykańskiego faworyta z Dominikiem Britschem. Niemiec to klasyczny przykład pięściarza hodowanego, który posiada bardzo dobry rekord nabity na nie wiadomo kim. Po 26 kolejnych wygranych przyszła por na wpadki (remis i porażka) z przyzwoitym, lecz nie groźnym Roberto Santosem. Niemiec jeszcze bardziej uprzykrzył sobie życie przegrywając w 2014 roku z mającym bilans 6-3 Soufiene Ouerghim. Britsch wrócił na ring w 2015 roku i w szybkim tempie stoczył cztery wygrane pojedynki, pokonał m.in. Aro Schwartza, ale od ostatniego występu znów mija 10 miesięcy. Niemiec jedzie do Meksyku na pewno nie w roli faworyta, ma być tam rzucony na pożarcie Julio Cesarowi Chavezowi, który wraca na stare śmieci po pięciu latach występów w USA. Kariera Juniora w ostatnim czasie to swoista sinusoida. Od porażki z Sergio Martinezem zaczęły się spore problemy, Julio nie trzymał się diety, miał problemy z uzależnieniami, przestał trenować i nokautować rywali. Wymęczał wygrane nad Brianem Verą, ale nie udała mu się ta sztuka w pojedynku z Andrzejem Fonfarą. Meksykanin przegrał przez nokaut. Teraz ma podobno dać sobie jeszcze jedną szansę, ale jaka będzie jego dyspozycja to wie tylko on sam. Walka z Niemcem nie powinna stanowić większego problemu, ale wydaje się że pewnego poziomu Chavez już nie przeskoczy. Będzie miał jednak dużą przewagę warunków fizycznych nad Britschem i wydaje się, że powinien swobodnie dopisać kolejną, jubileuszową, pięćdziesiątą wygraną na zawodowym ringu do swojego rekordu.

Jeff Horn - Ali Funeka: Australijczycy mocno inwestują w Jeffa Horna. Jego kariera jest bardzo dobrze prowadzona i pomimo niecałych czterech lat na zawodowstwie ma już dobrą pozycję wyjściową do ataku na trofeum i kilka ciekawych nazwisk w rekordzie. Wygrywał już m.in. z Viktorem Plotnykovem, Ahmedem El Mousaoui, Randallem Baileyem i w ostatniej walce z Rico Muellerem. Teraz do Nowej Zelandii przyjedzie niezwykle doświadczony Ali Funeka. Mający za sobą blisko 50 pojedynków reprezentant RPA to trzykrotny pretendent do mistrzowskich pasów wagi lekkiej. Zanotował dwie niejednogłośne porażki i bardzo naciągany remis. Całą karierę prowadził w Afryce, jednak w marcu bieżącego roku niespodziewanie pojechał do Rosji i wygrał z niepokonanym wówczas Viskhanem Murzabekovem. Wcześniej zabrał zero z rekordu także Romanowi Belaevowi. Do Nowej Zelandii nie jedzie więc na wycieczkę, a stanowi realne zagrożenie dla 10 lat młodszego Jeffa Horna. Funeka będzie miał sporą przewagę wzrostu i zasięgu, a - kto jak kto - ale on potrafi wykorzystać najmniejsze detale, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Tylko czy może liczyć na przychylność sędziów na wyjeździe? W Rosji się udało, ale "Hornet" jest już blisko walki o tytuł, który posiada obecnie Manny Pacquiao.

Joseph Parker - Andy Ruiz Jr: Walka Horna z Funeką to będzie przystawka przed głównym daniem gali w Auckland. W tej o wakujący pas mistrzowski wagi ciężkiej powalczą miejscowy faworyt, Joseph Parker i Amerykanin meksykańskiego pochodzenia, Andy Ruiz Jr. Ta walka to chyba największe 50%-50% tego weekendu. Obaj pięściarze są niepokonani, obaj mają swoje atuty, ale obaj są też niesprawdzeni na tle światowej czołówki. Można rzec, że będą dla siebie w tej walce największym dotychczasowym wyzwaniem. Parker to młody 24-latek, który prowadzi karierę tylko na swoim terenie. Jest niepokonany w 21 zawodowych walkach, jednak ma wokół siebie prawdziwą otoczkę. Wygrywał w większości z dużo starszymi, doświadczonymi pięściarzami po swoim najlepszym okresie - Brianem Minto, Shermanem Williamsem, Kali Meehanem, Solomonem Haumono czy Alexandrem Dimitrenko. Posiada silny cios, który wystarczał na w/w zawodników, przeważnie szybko kończył walki przez co nie posiada za dużego doświadczenia na długich dystansach. Spędził w ringu ledwie 87 rund, a walka z Carlosem Takamem pokazała, że „im dalej w las, tym więcej drzew”. Andy Ruiz Jr to pięściarz, który nie imponuje sylwetką, przez co jest niepozorny i lekceważony. Nie znalazł jeszcze jednak pogromcy w 29 kolejnych występach. Wygląda na to, że jest szybszy od rywala, ma mimo wszystko silniejszy cios i trochę większe doświadczenie. Wygrywał m.in. z Joe Hanksem, Torem Hamerem, Siarheiem Liakhovichem, Rayem Austinem i Franklinem Lawrence’m. Ruiz jest bardzo aktywnym pięściarzem, w 2016 roku wyjazd do Nowej Zelandii będzie dla niego czwartym startem. Dla Parkera to już piąty występ. Obaj bardzo ciężko trenują, bo stoją przed życiową szansą, jaką sprezentował im Tyson Fury wakując pas WBO.

Typuj w Lidze Bokserskich Ekspertów ringpolska.pl >>

Luis Concepcion - Khalid Yafai: Pierwsza obrona pasa mistrzowskiego federacji WBA w kategorii super muszej w wykonaniu świetnego 31-letniego Panamczyka, Luisa Concepciona. "El Nica" doskonale radzi sobie w wyjazdowych walkach. Pod koniec ubiegłego roku, w Meksyku wywalczył tytuł Interim, w cztery miesiące temu w Japonii odebrał pełnoprawny pas Kohei Kono. Wcześniej dwa razy przegrał w Meksyku, z Hernanem Marquezem i Carlosem Cuadrasem. Nie dziwi więc fakt, że do obrony podejdzie w Wielkiej Brytanii. W Europie jeszcze nie walczył, ale to doświadczony pięściarz i trema go nie zje. Na Manchester Arena kibice będą jednak dopingować swojego rodaka, niepokonanego Khalida Yafaia. ‘Kal’ nie krzyżował rękawic z żadnym poważnym rywalem, ale zważywszy na fakt, iż nie wie jeszcze jak smakuje porażka, będzie bardzo groźnym oponentem dla Panamczyka. Po stronie Brytyjczyka będą warunki fizyczne, wielka wola walki i kibice. Atutem Concepciona będzie na pewno doświadczenie w walkach na najwyższym poziomie, zdecydowanie więcej pojedynków na królewskim dystansie.

Dereck Chisora - Dillian Whyte: Znakomite zestawienie. Panowie dali już kilka razy popis, pokazali jak bardzo się nie lubią i że w ringu będą fajerwerki. Dawno nie było sytuacji z rzucaniem stołami na konferencji czy osobnego ważenia. Z boku wygląda to tak, jakby to była walka wściekłych lwów w klatce. A znając historie tego sportu i tych dwóch zawodników można spodziewać się, że show z konferencji nie przełoży się na ring i tam może dla odmiany powiać nudą. Obym się mylił. Chisora i Whyte to pięściarze skrojeni dla siebie. Bardziej doświadczony ‘Del Boy’ pewnie nie będzie kalkulował, Whyte może boksować z defensywy. Dla Chisory to już chyba ostatnia szansa na zaistnienie. Siódma zawodowa porażka może wyrzucić go w otchłań przeciętności w dzisiejszej, bardzo ciekawej wadze ciężkiej. Faworytem ekspertów i bukmacherów jest chyba Whyte, który wygląda na stabilniejszego psychicznie, spokojniejszego, a przez to pewniejszego siebie. Dereck to już rozbity pięściarz, walki z Tysonem Furym, Davidem Hayem czy Vitalim Kliczko odbiły się już mocno na jego zdrowiu. Młodszy ‘Body Snatcher’ przegrał tylko raz, w pamiętnym boju z Anthonym Joshuą. W ostatnim czasie wygrywał z Davidem Allenem i Ianem Lewisonem, ale w tych pojedynkach człapał po ringu zamiast aktywnie boksować. Podobnie może wyglądać jego styl w pojedynku z Chisorą. Oby ta walka było chociaż w małym stopniu tak emocjonująca jak ich wspólne konferencje.

Anthony Joshua - Eric Molina: Znakomite warunki fizyczne, duża siła, dobra technika, łatwość w poruszaniu się po ringu, spokój i opanowanie to główne atuty mistrza Świata IBF wagi ciężkiej. ‘AJ’ dopiero co zaczął bokserską karierę, a już wymieniany jest jako najlepszy z najlepszych. Każdy mówi o nim, że jest przyszłą legendą tego sportu, ale wygląda na to, że 27-letni Anglik doskonale wie, jak będzie wyglądać jego kariera. Szczebel po szczeblu pokonuje kolejne poziomy i w tej chwili ciężko znaleźć człowieka, który może mu realnie zagrozić. Joshua wraz z promotorem mają już obraną strategie działania na następne lata, a sam zawodnik powiedział niedawno, że nie będzie chciał przeciągać swojej kariery i za ok. 5 lat zawiesi rękawice na kołku. W tym czasie chce osiągnąć… wszystko. W ostatnich czterech pojedynkach wygrywał z niepokonanymi rywalami. Z łatwością zabierał zera z rekordów Gary’ego Cornisha, Dilliana Whyte’a, Charlesa Martina i Dominika Breazeale’a. Teraz dla odmiany spotka się z człowiekiem, który przegrał już w zawodowym debiucie, który poniósł trzy porażki, wszystkie przed czasem i którego prawdziwa kariera zaczęła się… w Polsce i może skończyć już w sobotę wieczorem. Świat o Molinie usłyszał podczas jego walki o mistrzostwo Świata z Deontayem Wilderem. Zaprezentował się wtedy na tyle dobrze, że dostał zaproszenie do Polski na walkę z Tomaszem Adamkiem. ‘Góral’ punktował Molinę, ale Amerykaninowi wyszedł świetny cios. Cios, który zaprowadził go do walki z Anthony’m Joshuą. Nie ma co ukrywać, chyba tylko sam Molina i jego najbliżsi wierzą, że wynik może być inny niż efektowna wygrana przed czasem przez Brytyjczyka. "Drummer Boy" ma być tylko przystankiem przed kwietniową walkę Joshuy z Wladimirem Kliczko. Eddie Hearn mówi, że po Ukraińcu będą jeszcze David Haye, Deontay Wilder, może wróci Tyson Fury…

Sergey Lipinets - Leonardo Zappavigna: Bardzo ciekawe i wyrównane zestawienie. Z jednej strony młody, mający ledwie 10 pojedynków zawodowych Kazach, z drugiej doświadczony Australijczyk. Znakomicie prowadzona jest kariera Lipinetsa. 27-latek dwa i pół roku temu debiutował na zawodowstwie, a już ma na rozkładzie takich pięściarzy jak Kendall Mena, Haskell Rhodes czy Walter Castillo. Bardzo szybko awansuje w rankingach, portal statystyczny Boxrec już teraz klasyfikuje go na 11 miejscu w kategorii super lekkiej. Zappavigna ma za sobą już 37 walk. Przegrał dwukrotnie, lecz obie porażki poniósł w 2011 roku, przed pięcioma laty. Od tego czasu ma dobrą passę dziesięciu zwycięstw z rzędu. Większość walk toczył w Australii, jednak w ubiegłym roku przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i wygrał przed czasem z Ramonem Ayalą i Ikiem Yangiem. Dla urodzonego w Kazachstanie Lipinetsa starcie z Australijczykiem będzie pierwszym zakontraktowanym na 12 rund. Ta walka może zakończyć się przed czasem, bo obaj potrafią mocno uderzyć i większość swoich rywali nokautowali.

Jesus Andres Cuellar - Abner Mares: Pięć dni temu minął okrągły rok od ostatniej walki mistrza Świata WBA wagi piórkowej, Jesusa Cuellara. Nie oznacza to jednak, że jakąkolwiek przewagę będzie miał Mares. On pauzuje jeszcze dłużej, od sierpnia 2015 roku. Dla obu zawodników będzie to powrót pod długich absencjach i od razu bardzo duże wyzwanie. Cuellar jedyną porażkę poniósł jeszcze w rodzinnej Argentynie – w 2011 roku nie sprostał Oscarowi Escandonowi przegrywając przed czasem. Od 2013 roku boksuje jednak już tylko w USA i od razu zaczął z wysokiego C. W pierwszej walce na terenie Stanów Zjednoczonych wywalczył pas WBA Interim wygrywając z Claudio Marrero. Obronił tytuł chociażby przed Rico Ramosem i Juanem Manuelem Lopezem, a w 2015 roku pokonał Vika Darchinyana zdobywając prawdziwy pas. W jedynej dotychczasowej obronie wypunktował Jonathana Oquendo. Abner Mares to były mistrz Świata w trzech kategoriach wagowych. Zaczął od tytułu IBF w limicie wagi koguciej wygrywając z Josephem Agbeko, następnie zdobył pas WBC w wyższym limicie wygrywając do jednej bramki z Erikiem Morelem, który natomiast dwie walki później zamienił na pas WBC w piórkowej nokautując Daniela Ponce De Leona. Niespodziewanie w pierwszej obronie w pierwszej rundzie znokautował go Jhonny Gonzalez. Mares wrócił po roku, wygrał trzy kolejne walki i dostał szanse walki z Leo Santa Cruzem ulegając minimalnie na punkty. Walka Cuellara z Maresem nie ma więc faworyta, gdyż nikt nie jest w stanie stwierdzić w jakiej formie są obaj zawodnicy. Minimalną przewagę warunków ma Argentyńczyk, Meksykanin może natomiast być szybszy. Możemy być świadkami świetnej konfrontacji, ale może być też zupełnie odwrotnie.

Jermall Charlo - Julian Williams: Walka wieczoru na gali w Kalifornii to zupełnie inny poziom. Dwóch niepokonanych, młodych i ambitnych pięściarzy, którzy zapowiadają wygraną. Jermall Charlo pas IBF zdobył we wrześniu ubiegłego roku szybko rozprawiając się ze starym już Corneliusem Bundredgem. Pas obronił w walce przeciwko niedawnemu rywalowi Patryka Szymańskiego, Wilky Campfortowi oraz - już w dużo cięższym pojedynku – byłemu mistrzowi Świata, Austinowi Troutowi. Ta ostatnia walka była bliska remisu, jednak tytuł pozostał przy Charlo. Teraz pas ten postara się odebrać Julian Williams. Świetny "J Rock" wygrywał z takimi zawodnikami jak Joachim Alcine, Freddy Hernandez, Joey Hernandez, Luciano Cuello czy Marcello Matano. Walczył także - i zdecydowanie wygrywał - z Hugo Centeno Juniorem, jednak walka została przerwana i uznana za nieodbytą. Wydaje się, ze Williams ma wszystko, aby sięgnąć po upragniony tytuł, jednak Charlo to na pewno nie przypadkowy mistrz. Ten pojedynek może być najlepszy ze wszystkich weekendowych gal. Zapowiada się kapitalnie ze względu na fakt, iż obaj pięściarze potrafią umiejętnie punktować rywala, ale potrafią też pójść na prawdziwą wojnę, co niejednokrotnie udowodnili. Niedużym faworytem bukmacherów jest Charlo, ale tylko ze względu iż to on broni pasa.

Terence Crawford – John Molina Jr: Tutaj akurat faworyt jest zdecydowany i jest nim będący w ścisłej czołówce rankingu P4P bez podziału na kategorie wagowe Crawford. Jest to pięściarz, który wręcz upokarza technicznie kolejnych przeciwników. Pojechał do Szkocji aby zdobyć pas i spokojnie wypunktował Ricky’ego Burnsa, po czym znokautował niepokonanego wcześniej Yuriorkisa Gamboę. Następnie nie dał żadnej rundy Raymundo Beltranowi, trzy razy rzucił na deski zanim znokautował Thomasa Dulorme’a, karcił do momentu nokautu Dierry Jeana, nie dał żadnych szans Hankowi Lundy’emu i w ostatnim starcie dał lekcje boksu Viktorowi Postolowi unifikując pasy mistrzowskie. Wśród takiego zestawu rywali John Molina nie bardzo ma czym straszyć. Jego jedynym atutem jest siła, jednak w ostatnim występie wypunktował Ruslana Provodnikova, dzięki czemu jest w tym miejscu, w którym jest. Nie wydaje mi się, by był w stanie odwrócić losy walki jednym ciosem, jak zrobił to w pojedynku z Mickey’em Beyem czy Henrym Lundy’m. Prędzej to on zostanie zaszokowany szybkością, ruchliwością i techniką Crawforda. Młodszy z Amerykanów może zaliczyć swoje jubileuszowe, trzydzieste zwycięstwo i podkreślić swoje pewne miejsce w ścisłej czołówce rankingu P4P. {jcomments on}