- Cieszę się, bo wiem, że w końcu stoję przed naprawdę dużą szansą - mówi Maciej Sulęcki (25-0, 10 KO), który 21 października na gali w Newark zmierzy się z byłym mistrzem świata wagi super półśredniej Jackiem Culcayem (22-2, 11 KO). Pojedynek będzie eliminatorem do pasa WBC w limicie do 69 kilogramów.

Jak się czujesz na półtora tygodnia przed najważniejszą walką w karierze?
Maciej Sulęcki: Dobrze, chociaż ostatnie dni były ciężkie. Kiedy przyjechaliśmy do Karpacza, to przyszedł kryzys. Miałem ciężkie, drewniane nogi, nic mi nie wychodziło. Trochę spanikowałem, że przedobrzyliśmy w przygotowaniach z trenerem Pawłem Kłakiem, ale on mnie uspokoił, że taki kryzys musi się pojawić. Miał rację, teraz jest już dobrze.

W Karpaczu macie spokój?
Tak. Potrzebowałem takiego odcięcia, żeby móc skupić się wyłącznie na boksie. Trafiliśmy w dziesiątkę, ponieważ jest tutaj prawie w ogóle nie ma ludzi. Spokojnie pracujemy nad formą.

Jak zareagowałeś na wiadomość, że walka będzie eliminatorem do tytułu WBC?
Cieszę się, bo wiem, że w końcu stoję przed naprawdę dużą szansą. Staram się jednak podchodzić do tego, jak do każdej kolejnej walki. Nie narzucam sobie presji, ale ta wiadomość o usankcjonowaniu walki jako eliminatora, dała mi dużego kopa motywacyjnego.

Na zwycięzcę wasze walki czeka już Martirosyan.
Tak, to naprawdę fajne nazwisko, ale szczerze mówiąc, to na dzisiaj wydaje mi się, że Culcay może być trudniejszym rywalem od niego. Martirosyan jest twardy, lubi wymiany i nie trzeba go szukać w ringu. Culcay boksuje z kolei w bardzo amatorskim stylu, jest takim pykaczem, który może być niewygodny.

Czyli wycofujesz się ze słów, że ugnie się pod twoim terrorem?
W żadnym wypadku. To że zafunduje mu terror w ringu to jedno, a że walka mimo to może być trudna, to druga sprawa. Jestem pewny siebie, ale nie ma mowy o lekceważeniu.

Niektórzy zastanawiają się, czemu jesteś na obozie w Karpaczu, a nie Stanach Zjednoczonych? Tam mógłbyś się aklimatyzować, a sparingpartnerów pewnie by nie zabrakło.
Niby tak, ale usiedliśmy z Pawłem Kłakiem i zastanowiliśmy się, czy ma to sens. Culcay prezentuje europejski styl, takich sparingpartnerów akurat mogliśmy w USA nie znaleźć. Tutaj mamy Maksyma Hardzeikę, który boksuje podobnie jak Culcay. Walkę potwierdziliśmy z miesięcznym wyprzedzeniem, nie chcieliśmy lecieć do Stanów na wariata.