Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 


American Golden Gloves - tę nazwę wymyślił w 1926 roku Paul Gallico, ówczesny redaktor naczelny działu sportowego nowojorskiego Daily News. Na wieść, że chicagowska Tribune sponsoruje amatorski turniej bokserski zorganizował konkurencyjną pięściarską imprezę, która trwale wpisała się do historii amerykańskiego pięściarstwa.

Turnieje z cyklu Golden Gloves od początku cieszyły się dużą renomą; nie dopuszczano w nich do rywalizacji nowicjuszy z ringowymi wygami. Dokonywano drobiazgowej selekcji; bokserzy o niewielkim czy żadnym doświadczeniu spotykali się z przeciwnikami o zbliżonym rekordzie. Wszyscy zawodnicy poddawani byli szczegółowym badaniom lekarskim, dzięki czemu znacznie spadła urazowość. Wcześniej różnie bywało; Jersey Jones, którego utalentowany zawodnik miał zadebiutować w jakiejś lokalnej imprezie, o mało nie zemdlał kiedy w przeciwległym narożniku rozpoznał amatorskiego mistrza pięści Canada Lee. Pięściarz Jersey’a nie przetrwał nawet rundy, a zaraz po walce rozgoryczony wyznał, że nie chce mieć z boksem nic wspólnego. Podobnego doświadczenia doznał późniejszy wielki champion Joe Louis "Brown Bomber". Na szczęście dla niego i światowego pięściarstwa pierwsze przykre doświadczenie nie było tak silne i nie zniechęciło go do uprawiania boksu. Podobnie było z badaniami lekarskimi; wcześniej amator wyrabiał kartę Unii Sportu Amatorskiego (AAU), pojawiał się na zawodach, był ważony i poddawany pobieżnej kontroli medycznej. I na tym się kończyło.

Nieodpowiedni dobór rywalizujących bokserów, niezbyt szczegółowe badania były - przed turniejem o Złote Rękawice - nader często praktykowane. Już od pierwszej edycji turnieju nastąpiły radykalne zmiany. Bokserów są poddawani kontroli lekarskiej skrupulatniej niż czynią to firmy ubezpieczeniowe, w ringu spotykają się zawodnicy o podobnym rekordzie i doświadczeniu. Turniej okazał się nieocenionym jeśli chodzi o eliminowanie pięściarzy nie mających do tego sportu predyspozycji. Z minimalną szkodą dla nich samych.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że już w 1927 roku z inicjatywy Wiktora Junoszy czasopismo sportowe Stadion zorganizowało podobną imprezę bokserską pod nazwą Pierwszy Krok Bokserski, w której startowali wyłącznie pięściarscy nowicjusze- poddawani szczegółowym badaniom lekarskim. Ta pod każdym względem pożyteczna impreza przetrwała wiele dziesiątków lat, zniknęła z kalendarza bokserskich zawodów całkiem niedawno. Szkoda.

Wróćmy do Ameryki. Turniej o Złote Rękawice, początkowo ograniczony do Nowego Jorku i okolic, szybko rozprzestrzenił się na takie miasta, jak: Detroit, Cleveland, Milwaukee, Nowy Jork, Filadelfia, Waszyngton, Atlanta, Miami, Baltimore, Boston czy Trenton. Współzawodnictwo nie kończyło się na pięściarzach Stanów Zjednoczonych. Wiele zagranicznych bokserów przemierzało Atlantyk, aby zmierzyć się z zawodnikami USA. Ogromnym atutem imprezy było, iż dawała szanse mniej zamożnej, a uzdolnionej młodzieży - zwycięzcom - uczestnictwo w zdrowych warunkach zgrupowań sportowych, możliwość otrzymania solidnego stypendium.

Turniej cieszył się ogromną popularnością, a wielu jego uczestników stawało się później sławnymi na cały świat zawodowcami. Pierwszym zwycięzcą Złotych Rękawic, który osiągnął wielki sukces wśród profesjonałów był Barney Ross (72-4-3). Trudno wymarzyć sobie bardziej godnego prekursora; kiedy w 1933 roku odebrał mistrzostwo świata wagi lekkiej Tony'emu Canzoneri, to tak jakby Golden Gloves wypuścił w świat swojego pierwszego absolwenta.

Ross był świetnym amatorem, ale miał rywala, który sprawił mu sporo kłopotów - w 1929 r. w Madison Square Garden. Był nim niejaki Al. Santoro. Po trzech wyrównanych rundach dopiero doliczona przez sędziów czwarta wykazała przewagę Barney’a. Santoro nie zrobił wielkiej kariery, natomiast Ross zdobywał tytuły w wadze lekkiej, junior półśredniej i półśredniej. Po raz pierwszy sięgnął po koronę w 1933 roku, tytuł wagi półśredniej oddał w swojej ostatniej walce- po punktowej porażce (innych zresztą nigdy nie doznał)- z Henry Armstrongiem, w 1938 roku.

Niewielu dziś miłośników wielkiego Joe Louisa wie, że po raz pierwszy- jako bokser wagi półciężkiej - zwrócił na siebie uwagę właśnie podczas turnieju o Złote Rękawice. W 1934 roku zwyciężył w turnieju GG, ale rok wcześniej został pokonany w półfinałowym boju z Max’em Markiem… Polakiem ze wsi Gaj z powiatu kolskiego. O karierze Louisa nie trzeba przypominać, natomiast Marek nie osiągnął w boksie zawodowym sukcesów.

Tym, który może rywalizować z Louisem o miano najlepszego spośród zdobywców GG, był Ray "Sugar" Robinson. Ale i jego blask był przyćmiony przez jednego z najbardziej rozreklamowanych zwycięzców Golden Gloves wagi ciężkiej - Buddy’ego Moore'a. Walki Robinsona były zaledwie skromnym dodatkiem do walk mistrza Moore’a. Dziś, kiedy Moore zniknął z ringu bez większych sukcesów, brzmi to niewiarygodnie, ale w tamtym czasie sprawy miały się zupełnie inaczej. To jednak "Sugar" po przejściu w 1940 r. na zawodowstwo niemal od początku nokautował doświadczonych przeciwników. Nie było budowania rekordu, nie było walk na przetarcie. W 1946 r. Robinson zdobył championat wagi półśredniej, a oddal tytuł Randolphowi Turpinowi w 1951 r., po czym wygrał z nim w rywalizacji o mistrzostwo świata w wadze średniej. Ray stoczył na zawodowym ringu 200 pojedynków, z których przegrał zaledwie 19 (jedną przez ko).

Pozostając przy kategorii średniej; "Man of Steel" Polak Tony Zale (Antoni Załęski) czterokrotnie zdobywał Złote Rękawice, ale i tak uważano, że jego najgroźniejszy rywal Danny Auerbach (będąc zawodowcem występował jako Solly Krieger był lepszym pięściarzem. Tymczasem Zale wielokrotnie skutecznie bronił światowego championatu, natomiast Aurbach – Krieger utracił trofeum już w pierwszej obronie - z Billy Connem, któremu zresztą uległ i Zale.

Większość z wymienionych pięściarzy, którzy osiągnęli sukces jako zawodowcy, miało w czasach kariery amatorskiej, walk o Złote Rękawice przeciwników świecących jaśniejszym blaskiem niż oni sami, ale jako profesjonaliści nie osiągnęli większych sukcesów. Tylko w jednym Detroit była długa lista zawodników o bardziej imponującej karierze amatorskiej od Joe Louisa. Tacy pięściarze jak Lorenzo Pack, Stanley Evans, Clinton Bridges, Johnny Whiters i wielu innych, byli wielkimi asami turniejów GG. Mieli w przyszłości zdobywać ringi zawodowe, a jednak żadnemu z nich nie udało się sprostać pokładanych w nich nadziejom. Co nie zmienia faktu, że turnieje z cyklu Golden Gloves były doskonałym wstępem do zawodowej kariery światowego formatu, niepodważalną wylęgarnią bokserskich talentów.

Paulina Pietras, Krzysztof Kraśnicki

W najbliższym, październikowym numerze Ring Bulletinu Maksymilian Marek - pogromca Louisa podczas Golden Gloves - opowiada o swojej karierze, relacjonuje pojedynek z "Brown Bomberem".

Tekst powstał z wykorzystaniem artykułu w The Ring - październik 1951 r.