Sponsorzy grupy KnockOut

Patronat medialny


 

Temat komisji nowojorskiej poruszałem już na portalu ringpolska. Powracam do niego, aby przedstawić mechanizmy rządzące w boksie amerykańskim końca lat 30-tych, pokazać metody pracy samej komisji,  podkreślić jej dominującą pozycję oraz przyświecający cel zasadniczy: wyciągnięcie z głębokiego kryzysu, w jakim znalazł się boks Stanów Zjednoczonych po zakończeniu kariery Jacka Dempsey'a.

Pamiętać należy również, iż w owych latach, podobnie zresztą, jak i dziś amerykańskie pięściarstwo, mimo, iż od czasu do czasu zmagało się z kolejnymi kryzysami, pełniło pierwszorzędną rolę na światowym rynku sportu bokserskim. Tym większe znaczenie owej komisji. Autorem oryginalnego tekstu jest nieoceniony Carl Riess Steinam.

"Nie ma tygodnia, by ludzie interesujący się boksem, nie słyszeli o nowojorskiej komisji bokserskiej. Zabrania, albo zezwala na jakąś walkę, zawiesza lub odwiesza jakiegoś boksera. Nie pozwala, jednym słowem, o sobie zapomnieć. Jest niewątpliwie najważniejszą instytucją w sprawach pięściarskich.

A przecież jej zasięg jest bardzo ograniczony. Władza nie przekracza stanu nowojorskiego. Jest to co prawda dzięki Nowemu Jorkowi najludniejszy stan Ameryki, liczy 10 milionów mieszkańców. Ale nie jest największym stanem Stanów Zjednoczonych jeśli chodzi o obszar - jest jednym z najmniejszych.
W Ameryce jest jeszcze wiele komisji bokserskich. Ma je prawie każdy stan. Mnóstwo stanów- równie 20- ma wspólną komisję National Boxing Association. Sądząc po nazwie winna być ona o wiele ważniejsza od komisji nowojorskiej. Jednak w rzeczywistości nie ma nieomal żadnego znaczenia. Dlaczego?

Nowy Jork- Mekka bokserów

Dlatego, że boks międzynarodowy jest skupiony w Nowym Jorku. Tu odbywają się prawie wszystkie najważniejsze mecze, prawie wszystkie mistrzostwa świata. Jeśli  np. mecz Dempsey- Tunney odbył się poza Nowym Jorkiem, to dlatego, że nowojorska komisja zawiesiła jednego, albo obu bokserów. Są to wyjątki, które potwierdzają regułę. Ponieważ owa komisja jest tak ważna, odwiedźmy ją. Mieści się, tak jak wszystkie urzędy stanowe na południu miasta, blisko Brodway’u i Wall Street w tzw. domu stanu nowojorskiego- Worth Street 155.

Na próżno szukalibyśmy nazwy "komisja bokserska". Oficjalny tytuł brzmi "State Athletic Commission". Zajmuje się bowiem nie tylko boksem, ale i zapasami i innymi drobiazgami. Te "drobiazgi" załatwia się mimochodem i nie warto o nich mówić. Skoncentrujemy się więc na boksie i na roli, którą odgrywa w nim komisja. Na szóstym piętrze państwowego domu komisja ma całą amfiladę pokoi. Nic nie wskazuje, że tu ludzie zajmują się boksem. Można by raczej pomyśleć, że chodzi o urząd podatkowy lub towarzystwo ubezpieczeń. Maszyny do pisania, kartoteki, maszyny do liczenia, dyktafony, etc.

"Komisja trzech"
Komisja składa się z trzech członków: prezesa gen. Johna J. Phelana, Walkera Wear i osławionego Billa Browna, który jest specjalistą od drastycznych orzeczeń. Dwaj ostatni pracują honorowo, tylko Phelan dostaje pensję. Stan nowojorski płaci mu rocznie 5000 dolarów. Trzej członkowie komisji decydują tylko w najważniejszych sprawach. Inne załatwia rutynowany personel przede wszystkim pięciu zastępców komisarzy, 25. licencjonowanych lekarzy, 20. urzędników, buchalterzy, maszynistki, etc. Żaden urząd sportowy na świecie, a na pewno żadna komisja bokserska nie ma tak rozległego aparatu.

Każdy człowiek, który chce walczyć za pieniądze (amatorzy podlegają Amateur Athletic Union) musi mieć licencję komisji. Licencje wydaje się ludziom między 18. a 40 rokiem życia. Trwają one rok i mogą być w każdej chwili unieważnione. Nie przedłuża się ich automatycznie, tylko na skutek podania. W tej chwili takie licencje posiada około 1000 bokserów.

Urzędnicy komisji klasyfikują bokserów i wydają im licencje. Nie jest to klasyfikacja oficjalna, służy tylko dla komisji za listę przewodnią. Są cztery kategorie: A, B, C, D. Klasyfikuje się na zasadzie wyników boksera w Nowym Jorku, w innych stanach lub w Europie.

Klasyfikacje jest naturalnie płynna, to znaczy zmienia się z dnia na dzień. Parę zwycięstw przenosi boksera do wyższej klasy, parę porażek do niższej. Wszystko to, jak mówiliśmy, jest nieoficjalne i bokser nie wie dokładnie, jak go oceniła komisja.

Klasyfikacja zapobiega jednak spotkaniu nierównych przeciwników. Gdyby np. menedżer chciał zrobić mecz boksera klasy A z klasą D, komisja zabroniłaby organizacji tej walki, jak i dla publiczności wynika stąd, że jest przecież około 1000 bokserów i ani pięściarze, ani publiczność nie znają wszystkich.

Przypuśćmy, że komisja zgodziła się na walkę. Wówczas wysyła na mecz lekarza i komisarza. Lekarz ma prawo zbadać zawodników, także odmówić zgody na walkę. Po meczu lekarz i komisarz robią dla komisji krótkie sprawozdanie.

Wynik meczu i uwagi obserwatorów są wciągane do kartotek. Każdy bokser ma taką laurkę, a każdy mecz jest tam zanotowany wraz z uwagami o jego kondycji, chorobach, kontuzjach. Na podstawie tych uwag przesuwa się pięściarza z jednej klasy do drugiej.

Czerwona chorągiewka- bokser znika z areny

Jeśli kartoteka wykazuje, że bokser przegrywa wszystkie walki przez nokaut, wówczas jego karta dostaje czerwoną chorągiewkę; znaczy to, że nie wolno mu więcej walczyć; musi się oszczędzać, odpocząć. Czasem, gdy lekarz stwierdzi dobry stan zdrowia, komisja dochodzi do wniosku, że bokser nie posiada odpowiednich kwalifikacji, albo, że się zestarzał- chorągiewka pozostaje na zawsze. Licencja nie zostaje odnowiona.

Dla informacji organizatorów i bokserów komisja wydaje co tydzień biuletyny, zawiadamia w nich, kto został zawieszony, kto w danej chwili nie może walczyć, komu skończyło się zawieszenie.

Za każdym razem, gdy pojawia się biuletyn, zjawiają się w komisji dotknięci zawieszeniem, bądź wykluczeniem zawodnicy. Rozgrywają się dantejskie sceny. Starzejący się bokserzy, którzy walcząc o byt są gotowi dać się znokautować za parę dolarów, są oburzeni, że komisja tak dba o ich zdrowie i grożą procesami. Dobrze zresztą wiedzą, że są to beznadziejne procesy, gdyż stan nowojorski oddał cały boks we władzę komisji i jej orzeczenia są bezapelacyjne.

Nareszcie koniec kantów


Organizatorzy odczuwają to często boleśnie na własnej skórze, gdyż i oni muszą posiadać licencje. A licencje cofa się łatwo. Ślad kantu i koniec zabawy! Licencje muszą mieć menedżerowie i trenerzy. Komisja z wielką energią wytępiła szereg jaskrawych nadużyć. Tak na przykład w stanie nowojorskim menedżer, który zabiera więcej niż 33 procent z zarobku boksera nie dostanie licencji. Minęły czasy Carnery, którego opiekun (William Duffy, wcześniej menedżer Edwarda Rana- przyp. K.K.) zabierał 90 procent zarobku. Komisja postanowiła też, że bokser musi dostać minimum 25 dolarów za mecz. Do przeszłości należą przypadki, gdy był płacony od rundy, tak,  że gdy przegrywał w pierwszym starciu, dostawał 3 dolary.

Działalność komisji wpłynęła niezwykle dodatnio na rozwój sportu pięściarskiego. Cofnięcie licencji wisi nad głowami  bokserów,  menedżerów i organizatorów, jak miecz Damoklesa. I dlatego na nowojorskich ringach prawie nie ma oszustw. Topnieją szeregi starzejących się bokserów, którzy dla paru dolarów przegrywają przez nokaut.

Publiczność wie dziś, że zobaczy dobre walki i coraz liczniej zapełnia trybuny. Kryzys, który zapanował po wycofaniu się Dempsey’a został opanowany. Zaczyna się nowa era milionowych dochodów. Sport bokserski kwitnie. Nie jest wyłączną zasługą Mike’a Jacobsa i Joe Louisa, ale i nowojorskiej komisji”.

Źródło: Przegląd Sportowy nr 76/ 1938
Opracował Krzysztof Kraśnicki
Colma1908.com{jcomments on}